Avatar Wiki
Advertisement
Avatar Wiki

Nagrania audio są jednym z elementów gry Frontiers of Pandora. Stanowią nagrania głosowe bohaterów gry, zarówno tych pojawiających się, jak i tylko wspomnianych; niektórzy autorzy nie są znani z imienia.

Nagrania można znaleźć w różnych lokacjach gry. Niniejsza strona zawiera skrypty nagrań wraz z lokalizacją, w której dane nagranie można pozyskać.

Uwaga: Poniższa lista może być niekompletna. Zachęcamy do edycji.

Dane polowe Ruchu Oporu: Pieśń Kame'tire[]

Lokalizacja: laboratorium Spoczywającego Drzewa

HAWM: Kin powiedział, że chcesz posłuchać naszych opowieści.
(pauza) Bliżej do...?
Ach. Tego? Co za osobliwy przedmiot. Powtarza to, co mówię, aby inni mogli to usłyszeć i dowiedzieć się czegoś?
Może polubi tę pieśń. Śpiewają ją Kame'tire. Klan mojej matki.
Gdy byliśmy mali, a mgła Chmurnego Lasu opadała, wydawało nam się, że kołyszące się drzewa szepczą między sobą, a echo powtarza te rozmowy.
Jakby wielkie, niewidoczne zwierzęta ukrywały się we mgle. Czekały na nas. Byliśmy przerażeni.
Babcia śpiewała nam wtedy tak...
[Nuci]
Nie lękaj się mgły. Połóż się i śpij.
[Nuci]
Drzewa szepczą. Łagodny jest blisko.
[Nuci]
Nie lękaj się, dziecko. Spójrz w ognisko.
[Nuci]
Na ścieżkach Łagodnego nic ci nie grozi.

Do Hajira: Nowe mchy[]

Lokalizacja: kryjówka Ruchu Oporu

ALEXANDER: Cześć, Hajir. Jest wieczór. Właśnie zrobiłem sobie herbatę. Chyba by ci smakowała. Ma lekki posmak gałęzi, ale jest orzeźwiająca.
Nie wiem. Wszystko teraz smakuje gorzko. To nie kwestia herbaty. To kwestia tego, że nie ma cię tu i nie pijemy jej razem.
Szkoda, że nie możesz zobaczyć nowego obszaru, Haj. Jest przerażający, ale piękny.
Jakie tam są porosty i mchy! Jeden z nich ma intrygującą strukturę komórkową. Być może chodzi o to, że jest tu bardzo mało światła.
Teraz została mi tylko praca. Z jakiegoś powodu wciąż tu jestem, a ciebie nie ma. Muszę więc zrobić wszystko, żeby to było coś ważnego. Jestem ci to winien. W przeciwnym razie zostaję z pytaniem "dlaczego". A na to pytanie nie mam żadnej hipotetycznej odpowiedzi.
W każdym razie kończę. Do jutra, stary druhu.

Dziennik dotyczący obiektu badań TAP: Aha'ri[]

Lokalizacja: izolatorium TAP 1

ALMA: Kobieta. Ech. Około pięciu lat. Waga... Pięćdziesiąt jeden kilogramów. Brak obrażeń. Imię. Aha'ri. Chyba. Przestała mówić, gdy tylko ją tu przywieźliśmy.

Dziennik osobisty Almy: Łańcuchy zaopatrzeniowe[]

Lokalizacja: kwatera główna Ruchu Oporu

ALMA CORTEZ: Jake uderza w obozy górnicze ZPZ i zrzuty zaopatrzenia. My możemy zrobić to samo tutaj.
Zwiad informuje, że obozy górnicze znajdują się głównie w sektorach 3 i 4, ale... wygląda na to, że zaczynają pojawiać się też w innych regionach. Nie wiem, jak wyznaczają poszczególne miejsca. Priya uważa, że te balony, które widzieliśmy, mogą być wyposażone w skanery. Musimy się temu przyjrzeć.
Małe grupy spróbują przejąć zrzuty zaopatrzenia. Zaatakujemy i wycofamy się, zanim pojawi się ZPZ. Robię... Naprawdę robię, co tylko się da, żeby zadośćuczynić za... niektóre błędy z przeszłości. Chyba tylko czas może pokazać, czy to wystarczy.

Dziennik osobisty Almy: Odnośnie Ardmore[]

Lokalizacja: kwatera główna Ruchu Oporu

ALMA: Walcząc z Mercerem i tymi jego błaznami, czasem zapominam, że są częścią znacznie większej machiny, która panoszy się na Pandorze. Jake dawno się nie odzywał, ale sądząc po przechwyconych rozmowach, Ardmore nadal chce jego głowy na tacy. Dlaczego miałaby nie chcieć? Te jego podstępy, kradzież całej broni! Szkoda, że tego nie widziałam. Może gdy tutejsze klany dojdą do porozumienia i zjednoczą się z nami, by walczyć o wspólną sprawę, my również zdołamy dokonać czegoś takiego. W tej chwili jest nas za mało. Mam nadzieję, że Ardmore nadal będzie drążyć sprawę Jake'a. Już sama Harding jest dla nas wyzwaniem, a Ardmore to generał najwyższej rangi, i to cholernie dobra. Jest idealnym narzędziem w rękach ZPZ. Inteligentna, ale brutalna. Jeśli komuś może udać się skolonizować Pandorę, to właśnie jej.

Dziennik osobisty Almy: Powrót do TAP[]

Lokalizacja: kwatera główna Ruchu Oporu

ALMA: Wracamy. To zabawne. Kiedyś myślałam tylko o TAP. A teraz to tylko sen z przeszłości. Z czasów, zanim John się zagubił.
Jakim cudem to się tak potoczyło? Odnosiliśmy przecież sukcesy. John miał wyjątkową wizję. A ja pięłam się po szczeblach akademickiej kariery. Razem byliśmy niepowstrzymani. Mieliśmy dokonać prawdziwej, wielkiej zmiany.
Mogliśmy pomóc Na'vi i ludzkości. Razem. Wszyscy musieliśmy coś poświęcić. Niektórzy... zapłacili najwyższą cenę. Ale stawką była nauka, postęp. Robiliśmy to, co naszym zdaniem było konieczne, by TAP stało się rzeczywistością. A teraz... TAP to cmentarz pogrzebanych marzeń. A może jednak nie. Może.

Dziennik osobisty Almy: Właściwy wybór[]

Lokalizacja: kryjówka Ruchu Oporu

ALMA: Powinnam robić sobie więcej przerw od jednostki połączeniowej.
Ale to powietrze na zewnątrz, zapachy, poczucie wolności... Po prostu nie mogę tkwić w tych ścianach.
Dzieciaki muszą czuć to samo. Pierwsze wyjście na zewnątrz musiało być dla nich przytłaczające.
Zachwycające piękno i wiele niebezpieczeństw.
Teylan nadal zachowuje się nieco niezręcznie, ale myślę, że podoba mu się w kwaterze głównej. Może tu przy wszystkim majstrować.
Ri'nela zadaje właściwe pytania. Kiedyś będzie przywódczynią.
A Nor wygląda na pewnego siebie. Niemalże promienieje. Już nie jest tym marudnym nastolatkiem, co kiedyś.
Myślę, że świetnie sobie radzą. Uczą się. Kwitną. Dzięki nam. Podjęliśmy właściwą decyzję.

Dziennik osobisty Anqi: Kwestia Aranahe[]

Lokalizacja: Baza Rzecznej Delty

ANQA SALAAM: Czuję, że muszę to nagrać. Nie wiem. Będą konsekwencje, to pewne.
Asahe... rety. [chrząka] Tsahik klanu Aranahe. Dostarczała nam dodatkowe zapasy. A oni... oni na nas czekali. ZPZ. To była zasadzka. Ledwo nas wydostałam, wciskając gaz do dechy, byle tylko wyrwać się śmierci.
Skąd wiedzieli? Musimy lepiej zabezpieczać komunikację. A może nas obserwowali...?
Alma jest bardzo zdenerwowana. Nie wiem, co ją bardziej wkurzyło – to, że Asahe została ranna, czy to, że Na'vi się na nią wściekli.
Dobra, może to niesprawiedliwe. Alma, jeśli tego słuchasz, trzymaj się z dala od moich rzeczy. Musiałam zaciągnąć jej tyłem do Samsona na zewnątrz Domowego Drzewa. Nie chciała odejść, mimo że ich myśliwi kazali nam się wynosić, gdy zobaczyli ranę Asahe.
Przywódca klanu zaniósł ją do środka. Ka'nat. Jego twarz... [wzdycha ciężko] Jeśli ona umrze, będziemy mieli problem z tym klanem. To pewne.

Dziennik osobisty Danieli: Na zawsze na Pandorze[]

Lokalizacja: kwatera główna Ruchu Oporu

DANIELA: Dobra, Alma. Proszę bardzo. Nagrywam swoje przemyślenia. [uśmiecha się drwiąco] Co za strata czasu. Wydaje jej się, że mam coś do "przepracowania". Jest lekarzem, okej. No dobra, lecimy z tematem. [wzdycha] Takie decyzje nie są proste. To nie tak, że nie chcę dzieci. Wiem, że Jin byłby wspaniałym ojcem. Ale to kiepski czas na planowanie rodziny, nie?! I on to wie.
Okoliczności się zmieniły. To nie pięcioletnia trasa, po której wrócimy do domu. Jesteśmy w Ruchu Oporu. Gdybyśmy zdecydowali się na dzieci, urodziłyby się tu, na Pandorze. Nie zrobię tego, dopóki trwa wojna. A nawet gdybyśmy byli bezpieczni... Tutaj nigdy nie jest całkowicie bezpiecznie. Nie wiem, czy w ogóle kiedyś się zdecyduję. Nie wiem, jaką byłabym matką. Lepszą niż moja? Jim byłby dla mnie przeciwwagą. Nie wiem. Mam nadzieję, że wytrzyma jeszcze trochę. Musi się nieco uspokoić. Może wtedy znów o tym pogadamy.

Dziennik osobisty Harding: Wtajemniczyć Ardmore?[]

Lokalizacja: zakład wydobycia gazu Bravo

ANGELA HARDING: Drań. Siedzi w tym swoim dziwacznym biurze niczym jakiś Machiavelli i czeka, by zaatakować. By podważyć moją pozycję przed zarządem. Oczami wyobraźni widzę notatkę, którą właśnie do nich pisze. Cóż, John, w tej grze jest dwóch graczy. Chcesz opcji nuklearnej? W porządku. Jestem pewna, że generał Ardmore chętnie dowie się, co rzeczywiście wydarzyło się w TAP. Ten szkielet w szafie dotyczy jednak nas obojga. Ryzyk–fizyk. Ja byłam tylko szefową ochrony. On był szefem wszystkich szefów. On i Cortez. My odwalaliśmy brudną robotę, ale to on wydawał rozkazy. To był jego plan. Próby przekształcenia tych niebieskich w coś użytecznego okazały się stratą czasu. Nie udało się zaszczepić w nich jakiejkolwiek dyscypliny. Wyrosło za to kilku zabójców i kilku siuśmajtków. Brawo, John. Ardmore to stara szkoła. Ona to rozumie. Łańcuch dowodzenia. Może dostrzeże wartość kategoryzowania... a może każe wysłać mój tyłek z powrotem na Ziemię.

Dziennik osobisty Priyi: "Nowa Alma"[]

Lokalizacja: kryjówka Ruchu Oporu

PRIYA CHEN: Tu... tu Priya. Oczywiście. Nie wiem, jaki dziś dzień. Nic nie ma sensu... Alma nie żyje. Alma. Nie. Żyje.
Och. Dziwne. Ale wiesz, co jeszcze jest dziwne i pokręcone? Po okolicy kręci się zupełnie inna Alma. Nie jest niebieska i ma małe oczy. Wszyscy mamy takie malutkie oczy?
Po prostu... Mam wrażenie, że dobra Alma została zabita. I zostaliśmy z tą drugą, której wszyscy nienawidzą. Ale tak naprawdę to ta sama osoba. A może jednak nie?
Nie wiem, co o tym myśleć. Rzadko wpadam w kryzysy egzystencjalne, ale to robi mi wodę z mózgu.
A ja... Jest mi smutno, bo moja przyjaciółka nie żyje. Nie. Nie. Została zamordowana. Wiem, że zrobiła źle, ale Nor nie miał prawa. Cieszę się, że go tu nie ma. Może i on się cieszy. Nigdy nie lubił tego miejsca. Nigdy nie lubił nas. Ludzi.
A my tylko próbujemy pomóc. Alma próbowała pomóc. Chroniła ich. Starała się. Prawda?
To Mercer jest tym złym. Tego jestem pewna. A ta druga Alma... chce się ze mną spotkać, jak dawniej. Ale to nie jest moja przyjaciółka. Jeszcze... Chyba kogoś słyszę. Muszę kończyć.

Dziennik osobisty Ri'neli: Czy naprawdę jesteśmy sami?[]

Lokalizacja: laboratorium polowe "Punkt Widokowy"

RI'NELA: Jestem wyczerpana. W takie dni jak ten wydaje mi się, że próby splecenia tradycji naszego klanu są jak łapanie dymu. Jak pogoń za cieniami w kręgach tarsyu. Czy gdzieś tam mogą być jeszcze Sarentu, oddychający tym samym powietrzem co my? Wszystkie klany reagują na naszą obecność zaskoczeniem. To świadczy o tym, jak dawno nie widzieli nikogo noszącego nasz znak. Ale Pandora jest ogromna. Nawet las Kinglor skrywa tajemnice przed Aranahe, którzy żyją tam przecież od niezliczonych pokoleń. Dlaczego jeden Sarentu, a może nawet cała rodzina, nie mieliby przetrwać niezauważeni? Czy właśnie tak by postąpili? Ukrywaliby się? Może po naszym porwaniu. Ale... te wszystkie lata bez ZPZ. Lata zimnego snu, zawieszenia w ciemności. Na pewno by się ujawnili, prawda? Być może zostaliśmy tylko my. Ale jednak nasi przodkowie nadal żyją. We wspomnieniach innych klanów. Tam ich znajdziemy. I tam odnajdziemy siebie. W śladach pozostawionych przez naszych rodziców. Co w ogóle ma większe znaczenie? Tradycje czy ich wpływ? Nie, o tym pomyślę później. Muszę się zdrzemnąć. Jutro czeka mnie mnóstwo pracy.

Dziennik osobisty Ri'neli: Prawda[]

Lokalizacja: kryjówka Ruchu Oporu

RI'NELA: Tak naprawdę byliśmy przez cały ten czas sami. Jedyna osoba, która była według nas po naszej stronie? Jedyna, która chroniła nas przed Mercerem i Harding? Kłamała. "Ratowała" nas przed rzeźnią. Tuliła płaczących i zakrwawionych, sprawiając, że mieliśmy ją za matkę. Żałowała sierot, choć sierotami uczyniła nas jej własna ambicja. Opłakiwała rodziny, które zniszczyła. Tuląc nas, zakrywała nam oczy i uszy. A teraz prosi o wybaczenie i oczekuje, że będziemy opłakiwać jej przebranie? Skórę, którą ukradła i pod którą kryła się przez te wszystkie lata? [wzdycha] A jednak i ja muszę teraz nosić maskę. Odsunąć na bok mój ból, by ulżyć innym. Muszę być spokojna, opanowana. Szukać drogi naprzód. Bo tak czyni przywódczyni. Przebaczenie może przyjść wyłącznie z czasem. Czasem, którego mamy teraz tak mało.

Dziennik SecOps ZPZ: Prawdopodobnie mój ostatni raport[]

Lokalizacja: terminal komputerowy w pobliżu Wodospadu Strażnika na Wyżynie

EKSPERTKA: Tu ekspertka Sonya McClusky. Siedzę w czymś, co było kiedyś Skorpionem, zanim niebiescy do niego podlecieli, przebili pilota strzałą i posłali nas na ziemię. Mam rozwaloną nogę i do tego nie mogę wysłać absolutnie żadnego sygnału awaryjnego, więc chyba mam przechlapane. Spróbuję znaleźć jakąś placówkę, ale w razie, gdyby jakiś niebieski dziwoląg przylazł tu dokończyć robotę, mam kilka uwag do przekazania. Kto, do cholery, uznał, że łapanie mrocznych koni to dobry pomysł, kiedy wokół trwa wojna> Doceniam dodatkowe premie – kto by nie docenił – ale to było po prostu głupie. Po drugie, pozdrawiam wszystkich pracujących przy pojazdach, świetna robota. Szalenie mi się podobało, jak ciągle odcinało nam sygnał radiowy, więc nikt teraz nie wie, że spadliśmy, i nikt nie jest w stanie nas namierzyć. Serio, jestem waszą wielką fanką. Muszę się stąd ruszyć przed zmrokiem. Jeśli znajdziecie moje ciało, spalcie je, a popioły wepchnijcie jakiemuś niebieskiemu do gardła, żeby się udusił.

Dziennik osobisty Teylana: Zmiana[]

Lokalizacja: kwatera główna Ruchu Oporu

TEYLAN: "Dziennik Teylana". Hmm. Nie. "Dziennik techniczny autorstwa Teylana". "Technologiczny...". Później wymyślę nazwę. So'lek dziwnie na mnie patrzy.
Ale nie jesteśmy w domu. Podoba mi się. Choć jest trochę inaczej. Nikt tu nie każe mi nic robić. Alma mówi, że mogę zatrzymać rzeczy z TAP. Na przykład moje nakrycie głowy. I mam radio od Mercera. Nadal jest popsute, ale właśnie je otwieram. Może da się coś zrobić z obwodami.
Notuję wszystko, co tu naprawiam. To lista dla Almy. Musimy sporo nadrobić. Szesnaście lat. Na pewno za nami tęskniła.
Kiedyś, w TAP, opowiadała mi historię o dziewczynie, która spała przez sto lat. To nie była prawda, tylko taka bajka. Ale ciało Almy też śpi. Powiedziała, że jej prawdziwe ciało zasypia, gdy przebywa z nami pod postacią awatara. Więc chyba szesnaście lat snu nie brzmi tak źle. Co robiliśmy, gdy spaliśmy? Nie pamiętam, żeby coś mi się śniło...
[zduszony okrzyk zaskoczenia] Och. Moje radio... Chyba... Chyba wydało dźwięk...

Dziennik Teylana: Prywatne zapiski[]

Lokalizacja: ruiny bazy wiertniczej Omega

TEYLAN: Dzień... ech... nie wiem, który. Powinienem załatwić sobie kalendarz. "Dobrze zorganizowany dzień świadczy o dobrze zorganizowanym umyśle."
Teraz prowadzę notatki jak prawdziwy naukowiec. Mercer powiedział, że powinienem.
Dał mi ten tablet. Położył go obok mnie. Słońce świeciło mi w oczy, nie widziałem go zbyt dobrze. Nie wydaje mi się, żeby się uśmiechał.
Powiedział, że wiedział, że ja to rozumiem. Zrozumiem dlaczego... musieliśmy to zrobić... w kwaterze głównej. Wszystko, co robi... Powiedział, że ciężko pracuje i że...
W kółko o tym myślę. Nie mogę spać. Gapię się w sufit. Wyobrażam sobie, że spada... na nich wszystkich.
Myślałem o odejściu zeszłej nocy. O ucieczce, jak za dzieciaka. Spakowałem torbę i swoje rzeczy. Ale jeśli Aha'ri się nie udało, ja nie miałem szans.
I tak nie mam dokąd pójść. Nigdy mi nie wybaczą. Sam sobie nie wybaczę.
Czasem myślę... że lepiej było nie opuszczać TAP. Wiem, że nie powinienem tak myśleć. Ale tam był mój dom. Tam byliśmy wszyscy razem.
I wydaje mi się, że już nigdy razem nie będziemy.

Dziennik ZPZ: Klątwa kamiennych słupów?[]

Lokalizacja: zakład pozyskiwania gazu Alfa

ŻOŁNNIERKA ZPZ: Obudziłam się za wcześnie. Nie mogę przestać myśleć o tych plotkach. Żółtodzioby mówią, że obszar na zachód od kamiennych słupów jest przeklęty.
[uśmiecha się drwiąco] Powiedziałam im: "Przecież to cały cholerny las deszczowy!"
Zwykle nie boję się plotek, ale odkąd tu jestem, widziałam tyle dziwnych rzeczy... Sądzę, że w większości z nich musi kryć się ziarno prawdy.
Jesteśmy trzecią grupą z kolei. Ciała znikają, ale sprzęt zostaje, a szef nie może się przecież po niego fatygować.
Obserwuję teren. Otwarta przestrzeń, otoczona rzekami. Może to ta dobra widoczność sprawia, że ludzie są zbyt pewni siebie.
Nadal nie wiemy, co ich zaatakowało. A to oznacza, że wróg jest szybki. I wie, jak tropić ofiarę.
Nie wierzę w duchy ani klątwy, ale w potwory> Tak. W potwory akurat wierzę.

Dziennik ZPZ: Ostatnia wiadomość?[]

Lokalizacja: szyb naftowy Bravo

ŻOŁNIERZ ZPZ: Chyba już go nie ma.
Wszyscy nie żyją.
Czekałem... Tak długo czekałem. Mogłem się tylko gapić na te cholerne latające wyspy.
Inni opróżniali swoje magazynki, ale zwierz się tym nie przejmował.
Ledwo go widziałem – albo je. Zeskoczył z pnącza, nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czy był tylko jeden.
Czarny. Niczym cień. Miał takie wielkie... pazury. Wchodziły w ciało jak w masło.
To było obrzydliwe.
Dlaczego to coś mnie oszczędziło? Nigdy się tego nie dowiem.
Myślałem, że jestem martwy. Może przez chwilę byłem po tamtej stronie? Nie żyję? Ten księżyc to piekło.
Sprzęt leżał gdzieś między mną, a zakładem pozyskiwania gazu Echo. Bestia nie zwróciła na niego uwagi, ale ja po niego nie wrócę. Nigdy w życiu.

Nagranie Priyi[]

Lokalizacja: kryjówka Ruchu Oporu

NOR: To było piękne, So'lek. Oparłem się o drzewo i... Priya! Przecież mówiłem. Zabierz mi to sprzed twarzy, zanim...

Niezły bajzel[]

Lokalizacja: szyb hydronaftowy Alfa

ŻOŁNIERZ ZPZ: Koniec na dziś. Wszyscy wrócili, zero strat. Chociaż raz.
Ostatnie osiem miesięcy to była bułka z masłem. Aż nagle... BUM! Wszystko wysadzone w powietrze przez bandę niebieskich, którzy jakiś cudem wiedzą, gdzie uderzyć, żeby zabolało.
(pauza) Zastanawiam się... Kumpela mówiła, że brała udział w jakiejś operacji. Coś tajnego.
Twierdziła, że to wszystko przykrywka dla jakichś porąbanych eksperymentów na niebieskich dzieciakach.
A co, jeśli szczury laboratoryjne pouciekały albo się zbuntowały?
Żołnierz musi posprzątać bałagan po wyższych szarżach.

O zarządzaniu dziką przyrodą[]

Lokalizacja: zakład obróbki kamienia Bravo

JOHN MERCER: Na temat zarządzania dziką przyrodą. Przede wszystkim uważam, że czas zarządu został zmarnowany i nie trzeba było eskalować tej sprawy. Dyrektor ds. osadnictwa doskonale zdaje sobie sprawę, że nie mamy obecnie środków, które pozwoliłyby choćby skatalogować populacje wokół proponowanych stref osadniczych. Postęp w tej sprawie będzie możliwy tylko wtedy, gdy Na'vi zostaną spacyfikowani, a pozostali rebelianci usunięci z tego obszaru. Jak dotąd pułkownik Harding nie była w stanie tego osiągnąć. Kiedy już będziemy dysponować personelem, który mógłby zająć się realizacją zadań drugorzędnych, zapewniam wszystkich, że zarządzanie dziką przyrodą uzyska najwyższy priorytet. Przyszli osadnicy będą mogli doświadczać Pandory, nie obawiając się niektórych z jej bardziej niebezpiecznych elementów. Będzie to oznaczało konieczność wybicia i przepędzenia wszystkich dużych drapieżników, może poza niewielką liczbą par hodowlanych, na które będzie można polować z dala od osad. Zdaję sobie sprawę z tego, jaki to będzie miało wpływ na populację zwierzyny łownej, ale jestem pewien, że nasi mniej ambitni miłośnicy polowań pomogą nam w osiągnięciu równowagi w tym zakresie. Chętnie omówię ten plan bardziej szczegółowo, gdy tylko będzie to możliwe.

Pytanie dot. toksycznych chemikaliów[]

Lokalizacja: izolatorium TAP 1

KIEROWNICZKA MAGAZYNU: Ej, czy ktoś coś wie o tej niespodziewanej przesyłce z niebezpiecznymi chemikaliami? To są niesamowicie żrące substancje. I teraz 80 beczek tego czegoś zajmuje mi miejsce w magazynie.

Przemyślenia na temat dezerterów[]

Lokalizacja: szyb hydronaftowy Charlie

JOHN MERCER: Nie ma to jak zacząć dzień od dwóch świeżych raportów o dezerterach na biurku. Hmm, małżeństwo. Ciekawe, które z nich wpadło na ten pomysł? Zgaduję, że on. Wygląda na głupka. I po co to? Aby "chronić" księżyc, który chce zabić każdego stąpającego po nim człowieka? Zamieszkiwany przez populację o zbieżnym celu? W pewnym stopniu rozumiem, gdy decydują się na to laboranci. Zwłaszcza ci z wykształceniem humanistycznym. Pff! Powinno się ich odsiewać przed wpuszczeniem na statki. Ale żołnierze? A ten co? Inżynier budowlany? Powinien mieć lepiej poukładane w głowie. Jin-young MacKay... Solidny życiorys. Hobby... Stolarstwo? Co za facet. Uratować kilka kosmicznych drzew? Mięczaki i hipisi, co do jednego. Przynajmniej podnieśli średni iloraz inteligencji, odchodząc. Nie żeby nie zależało ich rozstrzelać na miejscu. Oszczędzili wszystkim sądu wojskowego.

Raport o defoliantach[]

Lokalizacja: zakład pozyskiwania gazu Alfa

JOHN MERCER: W sprawie naszych obecnych metod oczyszczania terenu. Chociaż doceniam obawy dyrektora ds. osadnictwa dotyczące stosowania defoliantów przed mechanicznym usunięciem większej roślinności, mogę zapewnić, że nie stanowią one żadnego zagrożenia dla przyszłych osadników. Tak, operatorzy zgłaszali, że w tych strefach odczuwa się w ustach "metaliczny posmak", ale nasze maski doskonale radzą sobie z odfiltrowywaniem poważniejszych zanieczyszczeń z powietrza. Pozostaje oczywiście kwestia potencjalnego wchłaniania toksyn przez skórę, ale chciałbym zwrócić uwagę, że zanim ewentualni ludzcy osadnicy dotrą na miejsce, wszystkie rozpylone chemikalia zostaną spłukane przez deszcze. Jeśli zaś chodzi o nasze preferencje w kwestii stosowania defoliantów zamiast ognia – po prostu można je rozpylać, nie ryzykując natychmiastowej reakcji ze strony Na'vi. Chronimy w ten sposób siły bezpieczeństwa operacyjnego, które, jak słyszałem, stały się niespodziewanie cennym towarem. Mam nadzieję, że udało mi się rozwiać wszystkie wątpliwości w tej sprawie.

Raport o zdziczałych zwierzętach AS366[]

Lokalizacja: stacja badawcza Alfa

STARSZA BADACZKA: Jeśli chodzi o wczorajszą ocenę behawioralną, jakoby usunięcie bicza nerwowego młodszego osobnika badań miało prowadzić do bardziej kontrolowanych wyników dzięki plastyczności rozwijającego się mózgu, póki co okazuje się błędna. Co prawda wymierne korzyści mogą pojawić się dopiero w przyszłości, a tak wczesne wnioski to w najlepszym razie wróżenie z fusów, ale trudno mi zachować optymizm na podstawie tego, co dotąd widziałam. Powinniśmy rozważyć możliwość uzyskania nowo narodzonego obiektu, a najlepiej – ciężarnego. Tak na marginesie, pewnie Hajir Beshara pozostaje problematyczny, gdyż przywiązuje się do obiektów badań, co przyprawia go później o wybuch gniewu. Nie mam już siły przypominać mu, że działamy wyłącznie w ramach etycznych wytycznych ZPZ, i poważnie rozważam usunięcie go z projektu.

Wewnętrzna informacja ZPZ: Klatki – główny priorytet[]

Lokalizacja: izolatorium TAP 1

ŻOŁNIERKA ZPZ: Przyspieszyli termin przeniesienia klatek. Bez żadnego ostrzeżenia, jak zwykle. Wynoszą się tej nocy, więc to nasz priorytet. Bierzmy się do roboty.

Wewnętrzna notatka ZPZ – uwaga na Mercera![]

Lokalizacja: izolatorium TAP 1

ŻOŁNIERZ ZPZ: Nie wychylajcie się. Słyszałam, że Mercer jest dziś żądny krwi. Projekt się posypał, czy coś. Może to przeczekam i zrobię inwentaryzację w warsztacie.

Wiadomość dla Anqi: Części do radia[]

Lokalizacja: kwatera główna Ruchu Oporu

PRIYA CHEN: Hej. Cześć. Anqa. Szybka wiadomość o... Och, tak w ogóle mówi Priya. Ale przecież się zorientowałaś.
W każdym razie chciałam wysłać ci wiadomość o części, której potrzebowałam do radia. Zastanawiałam się, czy któryś ze zwiadowców przypadkiem takiej nie znalazł.
No i... brakowało mi ciebie dziś na lunchu. Jin–young powiedział, że wyszłaś, zanim dotarłam. Nie żebym pytała. On po prostu... wiesz, powiedział mi, a ja "No co ty? Szkoda:.
No więc jeśli dotrwałaś aż tu, to umówmy się. To znaczy spotkajmy. Na imprezie.
Okej, pa.

Wiadomość dla Priyi: Deszcz meteorytów[]

Lokalizacja: kwatera główna Ruchu Oporu

ANQA SALAAM: Cześć, Priya. Dostałam twoją wiadomość o częściach do radia. Byliśmy wczoraj na poszukiwaniach, ale nie znaleźliśmy nic dla ciebie. Mamy za to trochę sprzętu do zbrojowni. Przepraszam. To nudy.
Także tego. Wczoraj Alex coś tam gadał. Nie słuchałam... no wiesz, znasz Alexa. Ale wspomniał coś o deszczu meteorytów. Pomyślałam, że może byśmy poszły pooglądać. Razem. Znaczy... jeśli chcesz, oczywiście.
Ponoć wygląda pięknie. Od razu pomyślałam o tobie. Jeśli masz ochotę, to spotkajmy się na lądowisku o północy.

Żegnaj, Dani[]

Lokalizacja: ruiny kwatery głównej Ruchu Oporu

JIN–YOUNG MACKAY: Dani. Chciałem tylko porozmawiać. Z tobą. Robię to na tym datapadzie, bo w ten sposób wydaje się to bardziej realne. Utrwalam słowa na małym chipie, który napędza to urządzenie. Jeśli zarejestruję je na czymś rzeczywistym, może do ciebie dotrą. Gdziekolwiek jesteś. Po tym, co stało się z Jake'em, wszystko może się zdarzyć, prawda? Strasznie za tobą tęsknię. Czuję się jak spróchniałe od środka drzewo, całkiem puste pod warstwą kory. Nie wiem, co teraz robić. Bez ciebie by mnie tu nie było. Nadal byłbym pachołkiem ZPZ i pomagał niszczyć ten raj jak kompletny dureń. Nigdy nie byłem tak waleczny jak ty, ale znam się na naprawach i na gotowaniu. Dach nad głową i pełny brzuch to już połowa sukcesu, prawda? Chciałbym znowu móc coś dla ciebie ugotować. Zaplanowałem dla nas tę kolację i chciałem cię zapytać... Przepraszam, za bardzo się rozgadałem. Chciałem tylko... Chciałem się tylko pożegnać, Dani. Kocham cię.

Frontiers of Pandora
Panel postaci Dziennik (Przepisy, Projekty, Wiedza o świecie, Postacie, Bransoleta pieśni, Zgubione przedmioty, Nagrania z dzienników, Notatki) · Ikran · Mapa · Przewodnik myśliwski · Umiejętności · Zadania
Stanowiska funkcyjne Stanowisko kuchenne (Składniki spożywcze) · Stół rzemieślniczy (Materiały do wytwarzania)
Zdolności i narzędzia Zmysły Na'vi · SID
Znajdźki Dzwonopęd · Eolska fletnia wietrzna · Kosz wspólnoty · Kosz na wyposażenie ikrana · Malowanie z pamięci · Opiekun pąków · Ostroskrzydły Szlak · Sadzonki tarsyu · Terminal komputerowy · Totem Sarentu · Umiejętności przodków
Advertisement